Autor |
Wiadomość |
maciek1603 |
Wysłany: Pon 19:35, 03 Mar 2008 Temat postu: |
|
w Top Gear samochody testują na torze profesionalnym, ewentualnie na autostradach, a w Polsce po Warszawie. Normalnie głupota, wiadomo mając Ferrari do dyspozycji mozna poszaleć ale z rozwagą. |
|
|
rymek |
Wysłany: Nie 13:11, 02 Mar 2008 Temat postu: |
|
Masz racje Maciej ale takie jest życie miłosnika motoryzacji ,szuka adrenaliny a to jest fakt ze nie powinno sie tak robić na drogach publicznych ale prawda jest taka Maciej ze jak byś miał takie ferrari to tez byś poszalał może nie 200km/h przez warszawę ale jakoś byś je wykorzystał Pozdro, szybkiego powrotu Macka Zientarskiego do zdrowia a rodzinie Jarka Zabiedze Szczere współczucia |
|
|
maciek1603 |
Wysłany: Nie 0:13, 02 Mar 2008 Temat postu: |
|
Dziennikarz motoryzacyjny i nie zapiął pasów, jechał z prędkością 200km/h przy ograniczeniu do 50km/h. I my mamy z Niego brać niby przykład... wedlug mnie to idiota. Zabił tylko kolege. Ale już do życie ukarało, prawdopodobnie kaleka do końca życia. Szkoda mi bardzo jego bo lubiłem jego. |
|
|
rydel |
Wysłany: Sob 22:19, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
ladnie zapierdal**
szkoda mi go
ale mam nadzieje ze przezyje |
|
|
LATINO |
Wysłany: Sob 22:18, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
szkoda ziomala....;/ takich ludzi własnie teraz nam brakuje. |
|
|
sparniuk |
Wysłany: Czw 22:43, 28 Lut 2008 Temat postu: |
|
o kur*a
Ja pie*****
szok..........
szkoda takich ludzi
może troche szalony ale jaki talent .... |
|
|
neo |
Wysłany: Czw 22:33, 28 Lut 2008 Temat postu: |
|
koles niezle musial przy***** jak nic z tego auta nie zostalo tylko zeby przezyl pozdro 4all |
|
|
biedrona |
Wysłany: Czw 20:21, 28 Lut 2008 Temat postu: |
|
widze ze ladnie zapie****** z samochodu nic nie zostalo mam nadzieje ze przezyje POZDRO |
|
|
JACAINOO |
Wysłany: Czw 19:35, 28 Lut 2008 Temat postu: |
|
nom nieźle walną i tak ma szczęście ze przeżył bo z samochodu nic nie zostało
mam nadzieje ze przeżyje smutno smutno |
|
|
rymek |
Wysłany: Czw 19:21, 28 Lut 2008 Temat postu: Maciej Zientarski po wypadku ferrari walczy o życie |
|
Maciej Zientarski został ranny w wypadku, do którego doszło wczoraj wieczorem w Warszawie. Wypadek przeżył, ale jego stan jest bardzo ciężki. Na miejscu zginął dziennikarz „Super Expressu” Jarosław Zabiega.
Maciej Zientarski
Maciej z ojcem Włodzimierzem Zientarskim często spotykany zespół motoryzacyjny
Zientarski kierował samochodem Ferrari. Kolega, z którym jechał - dziennikarz „Super Expressu”, nie żyje. Przyczyną wypadku była nadmierna prędkość. Ani kierowca, ani pasażer nie mieli zapiętych pasów i po uderzeniu w filar wiaduktu obaj wypadli przez przednią szybę. Do tragedii doszło około godziny 22.
- Stan Macieja Zientarskiego jest bardzo ciężki, ale stabilny - poinformował doc. Andrzej Chmura ze Szpitala Klinicznego im. Dzieciątka Jezus w Warszawie, gdzie dziennikarz przeszedł już dwie operację.
Lekarz podkreślił, że poszkodowany "cały czas znajduje się w stanie zagrażającym życiu". Aktualnie przechodzi badania i prawdopodobnie jutro czeka go jeszcze jedna operacja, po której lekarze zamierzają wydać kolejne oświadczenie o stanie zdrowia.
- Uraz dotyczy głowy, klatki piersiowej, brzucha, kończyn i kręgosłupa - powiedział docent Chmura. Lekarz wyjaśnił, że medyczny termin "stan bardzo ciężki-stabilny" oznacza, że "w każdej chwili może nastąpić jakiś przełom w jedną lub drugą stronę i niestety tutaj nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co będzie".
Maciej Zientarski, syn znanego dziennikarza i eksperta motoryzacyjnego Włodzimierza Zientarskiego, prowadzi m.in. V Max w cyfrowym Polsacie, jest też współtwórcą programu "Pasjonaci".
Okoliczności wypadku
- Wstępnie ustalono, że samochód jadący od ulicy Wałbrzyskiej stracił przyczepność na nierówności znajdującej się na drodze i uderzył w filar wiaduktu - powiedział Mariusz Mrozek z zespołu prasowego KSP. Auto rozpadło się części i stanęło w płomieniach.
Policjanci na razie nie chcą wypowiadać na temat przyczyn wypadku. - Okoliczności będą wyjaśniać biegli - powiedział Mrozek.
Podkreślił także, że na trasie którą jechali dziennikarze są oznaczenia informujące o nierównościach i ograniczeniu prędkości do 50 km/h. Dodał, że nie ustalono jeszcze z jaką prędkością jechał samochód.
Według świadków, samochód jechał z prędkości ok. 200 km na godzinę. W tym miejscu obowiązuje ograniczenie do 50 km na godzinę. - Wstępnie można stwierdzić, że była ona większa o tej dozwolonej na tym odcinku drogi - potwierdził Mrozek.
- W ciągu ostatnich lat doszło tam do kilku poważnych wypadków samochodowych - powiedział Agata Choińska z Zarządu Dróg Miejskich w Warszawie. W 2006 r. zginęły w tym miejscu dwie osoby. W pierwszym przypadku rozpędzone auto trafiło na uskok i uderzyło w betonowy filar wiaduktu - kierowca zginął na miejscu. Tydzień później gdy na miejscu wypadku dwaj jego koledzy zapalali znicze, w jednego z nich uderzył rozpędzony samochód.
Choińska przyznała że, na odcinku od Al. Wilanowskiej do ul. Poleczki dokonano przeglądu nawierzchni i ustalono, że ulica wymaga remontu. - W 2007 roku udało się wyremontować jezdnię w kierunku centrum. Remont jezdni na tym odcinku w kierunku Piaseczna zaplanowany jest na przełomie kwietni i maja tego roku - dodała Choińska.
Dziennikarze "SE": zginął nasz kolega
"Wczoraj w wypadku samochodowym zginął nasz redakcyjny kolega, dziennikarz motoryzacyjny Super Expressu. Dziewięć dni temu skończył 30 lat" - piszą z redakcyjni Jarosława.
Zabiega zaczął pracować "SE" w grudniu 1998 r. "Jako młody chłopak ścigał się w rajdach samochodowych, fascynował się motoryzacją. Był wszechstronnie utalentowany. Ciekawy świata. Wszędzie go było pełno. Miał niespożytą energię i pełno pomysłów. Grał na fortepianie, świetnie jeździł na nartach, był coraz lepszym tenisistą" - czytamy w oświadczeniu "SE".
"Prędkości się nie bał, ale kierował bezpiecznie i z głową. Latał po całym świecie, żeby na samochodowych targach wypatrywać nowości w motoryzacji, które przekazywał potem z polotem czytelnikom Super Expressu. Za kilka dni, jak co roku wybierał się na salon do Genewy" - podkreślono.
Jarek Zabiega
Tragiczna kraksa przerwała karierę zawodową nie tylko utalentowanego dziennikarza, ale także Fot. SUPEREXPRESS wielkiego miłośnika motoryzacji. Od 1998 roku Jarek pracował w dziale motoryzacyjnym "Super Expressu", uczestnicząc w tym czasie w większości najważniejszych imprez motoryzacyjnych w kraju i za granicą. Był posiadaczem sportowych licencji: rajdowej i wyścigowej. Miał za sobą starty w rajdowym Pucharze PZM, KIA Picanto Cup, a także w mistrzostwach dziennikarzy. Pomagał w pracy biura prasowego podczas ubiegłorocznego Rajdu Polski.
Z niemniejszym zapałem uprawiał inne sporty: narciarstwo, tenis. Interesował się także muzyką i filmem. Jako niezwykle pogodny, pełen humoru człowiek, zawsze był duszą towarzystwa. Pozostawił swoją życiową partnerkę Agatę i 2-letnią córeczkę Nelę. W przyszłym tygodniu miał wyjechać na salon samochodowy do Genewy. |
|
|